Indyjska przygoda.

Po 5 miesiącach pracy z męską kadrą Indii w siatkówce, nadeszła pora na małe podsumowanie. Muszę przyznać, że wbrew pozorom, decyzja o wyjeździe nie zapadła szybko. Miałem sporo wątpliwości, które, koniec końców, przegrały głównie z ciekawością i chęcią zdobycia kolejnego, cennego doświadczenia. Kłopoty z wizą i przelotem kazały przygotować się na trudności, których, jak się później okazało, było całkiem sporo.
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email

Razem z trenerem głównym, Draganem Mihailovicem, przylecieliśmy w nocy. Godzina jazdy do jednego z rządowych ośrodków sportowych (Sports Authority of India w Bangalore) i pierwsza konfrontacja z nową rzeczywistością. Warunki, zarówno bytowe, jak i treningowe mocno odbiegały od przyjętych na tym poziomie standardów. Pracę rozpoczęliśmy od testów motorycznych i określenia deficytów, a co za tym idzie głównych kierunków pracy. W oparciu o dostępny sprzęt, stworzyliśmy plan przygotowań. 

Z całym sztabem (do którego po miesiącu dołączyli: statystyk Onjen Marković oraz fizjoterapeuta Digvijaj Rathore) oraz zawodnikami współpracowało mi się bardzo dobrze. Doskwierał oczywiście brak obiecanego (niestety na obietnicach się skończyło) sprzętu, jednak staraliśmy się radzić sobie z tym co było dostępne. W trakcie przygotowań nie udało się uzyskać od rządu (tutaj o wszystkim decyduje rząd) zgody na mecze kontrolne. Wewnętrzne sparingi musiały wystarczyć do budowania doświadczenia meczowego. Gdy wydawało się, że na Mistrzostwa pojedziemy prosto z Indii, zapadła decyzja o udziale w turnieju w Doha, stolicy Kataru, gdzie mieliśmy przyjemność „skrzyżować rękawice” z gospodarzem, oraz kadrami Chin i Australii. Z gry, oraz wyników mogliśmy być zadowoleni. Pozytywnie zaskoczyła nas również ilość indyjskich kibiców. Wypełniali Oni halę podczas wszystkich naszych meczów. Do Iranu lecieliśmy więc z nadziejami na dobry rezultat.

W związku z tym, iż celem, który został przed nami postawiony, było wyjście z grupy (skład naszej grupy to Chiny, Kazachstan i Oman – do 8 awansowały dwie najlepsze drużyny), kluczowy wydawał się dla nas pierwszy mecz z reprezentacją Kazachstanu (39 miejsce w rankingu FIVB, Indie – miejsce 131). Prowadziliśmy 2:0. Walczący Kazachowie doprowadzili do remisu. Nie sprawdziła się tym razem stara, siatkarska prawda, że kto nie wygrywa 2:0, przegrywa 3:2. Ostatni set bezsprzecznie należał do nas. Kolejny rywal to sklasyfikowane na 20 miejscu w rankingu FIVB i prowadzone przez Raula Lozano Chiny. Mecz bez historii, przegrywamy 3:0. W decydującym meczu, naprzeciwko nas stanęła reprezentacja Omanu (FIVB – 131). Przegrywamy pierwszego seta. Bliskość celu ma swoją wagę. Kolejne sety to już nasza wyraźna dominacja. 3:1 i awans do najlepszej ósemki kontynentu.

Dzień przerwy. Jedyny na tym turnieju.

W grupie ćwierćfinałowej przyszło nam się mierzyć z późniejszymi finalistami mistrzostw: Iranem i Australią. Dwa razy 0:3, choć w meczu z „Kangurami” pokazaliśmy siatkówkę, której nie musieliśmy się wstydzić. Porażki oznaczały, że w 1:4 naprzeciwko nas stanie zwycięzca drugiej grupy Korea Południowa (FIVB – 24). To był dla nas krytyczny moment tych mistrzostw. Kilku chłopaków, w tym najlepszy przyjmujący i najlepszy środkowy, złapało infekcję (pierwszy nie zagrał już do końca imprezy). Brzmi to jak tłumaczenie, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że dla takiej reprezentacji jak nasza, utrata zawodników z pierwszej 6, to po prostu katastrofa. Mimo wszystko wierzyliśmy, że możemy o miejsce w półfinale powalczyć. Pierwszy set potwierdził różnicę w rankingu, przegrywamy do 20. W drugim prowadzimy kilkoma punktami, by pod koniec seta dać sobie wyrwać zwycięstwo. Przegrywamy do 23. Trzeci set należy do nas. Wygrywamy do 20. I czwarty, ostatni, w którym Korea pokazuje, że lepiej znosi trudy tego meczu (być może mentalnie), a który przegrywamy do 21.

Pozostaje nam walka o miejsca 5-8.

Na pierwszy ogień idzie, trenowane przez serbskiego trenera, Branislava Moro, Chińskie Tajpej (FIVB – 34). Muszę przyznać, że na tle naszej, rozbitej przez choroby i podłamanej po porażce w ćwierćfinale reprezentacji, młodzi zawodnicy z Tajwanu zaprezentowali się bardzo dobrze. To był nasz najsłabszy mecz na tych mistrzostwach.

Turniej kończyliśmy meczem, który niósł ze sobą sporo emocji, nie tylko sportowych. Na przeciwko nas stanęła reprezentacja Pakistanu. Napięcie towarzyszyło obydwu drużynom.  Pierwsze dwa sety dla rywali. W kolejnych dwóch dominacja naszych chłopców. Wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze, aby odnieść zwycięstwo. Ostatni set jednak, zupełnie nam nie wyszedł. Oznaczało to, że XX Mistrzostwach Azji w Piłce Siatkowej Mężczyzn zakończymy na 8 miejscu.

Z jednej strony cel został osiągnięty. Z drugiej, pozostaje niedosyt. Czy mogliśmy lepiej przygotować drużynę? Czy mogliśmy otrzymać większe wsparcie ze strony Związku? Czy mogliśmy zrobić coś, aby ochronić bardziej zdrowie zawodników? Powoli staram się to analizować i przygotować lepiej na kolejne wyzwania.